Jakkolwiek dziwnie to nie zabrzmi, mistrz Anglii do niedawna
uznawany za kandydata do spadku z ligi i jednocześnie ćwierćfinalista Ligi
Mistrzów po wyeliminowaniu Sevilli, która zdominowała w ostatnich latach
rozgrywki Ligi Europy. Powiedzieć, że „Lisy” to zespół rollercoaster to nic nie
powiedzieć.
9 miesięcy po zdobyciu mistrzostwa Premier League z zespołem
żegna się nadzorca tego sukcesu, Claudio Ranieri. Mogłoby się wydawać, że może
być już tylko lepiej. Bo gorzej już na pewno nie będzie, skoro drużyna pikuje w
dół tabeli i przegrywa mecz za meczem.
Zespół po włoskim szkoleniowcu objął Craig Shakespeare i
odmienił oblicze Leicester o 180 stopni. Pod wodzą Anglika „Lisy” odrobiły
stratę z pierwszego meczu z Sevillą, a w lidze wygrały trzy mecze z rzędu, w
każdym strzelając trzy gole.
To pierwszy przypadek w Premier League, gdy zespół strzela w
trzech kolejnych spotkaniach przynajmniej trzy bramki pod opieką nowego
menadżera. Kolejny Shakespeare zapisał się w historii Anglii.
Craig Shakespeare przywrócił zawodnikom Leicester ich
waleczność i pazur, który stracili w ostatnich miesiącach kadencji Ranieriego. Mistrzowie
Anglii nie dominują nad swoimi rywalami, jednak bez litości wykorzystują
nadarzające się sytuacje do strzelania goli.
Ten sezon ligowy jest już dawno stracony dla zespołu z King
Power Stadium. Celem jest spokojny byt w środku stawki Premier League. Kibice
Leicester żyją jednak tym, co czeka ich za niespełna miesiąc, czyli dwumecz z
Atletico Madryt w ćwierćfinale Ligi Mistrzów.
Faworytem jest Atletico, to nie ulega wątpliwości. Sevilla
jednak też nim była, szczególnie biorąc pod uwagę sytuację, w jakiej znajdowali
się Anglicy. Nie wolno skreślać tej drużyny, tym bardziej skoro wstaje z kolan
dzięki Craigowi Shakespeare’owi i oczyszczeniu atmosfery w szatni po odejściu
Ranieriego.

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz