sobota, 4 lutego 2017

TRENER ZAWSZE MOŻE NA MNIE LICZYĆ

„W internecie pojawia się wiele krzywdzących opinii. Ludzie oceniają mnie, mówiąc, że nie chcę grać w reprezentacji. Moim zdaniem jest to niesprawiedliwe, ponieważ jestem na każde wezwanie trenera, gdy tylko zajdzie potrzeba.”

O grze w reprezentacji, końcu kariery, byciu sportowcem, mężem i ojcem jednocześnie - ze Sławomirem Szmalem rozmawiała Aleksandra Makowska. 

Jak możesz odnieść się do informacji, które ostatnio podały media? Czy wraz z Karolem Bieleckim rezygnujecie z udziału w reprezentacji?

Photographer: Armin Kübelbeck, CC-BY-SAWikimedia Commons
Ani ja, ani Karol nie wypowiedzieliśmy się w mediach na ten temat, także wszystko, co mogłaś usłyszeć, to tylko spekulacje. My zawsze byliśmy na wezwanie trenera do reprezentacji i to się nie zmienia. Rozumiemy, że zmiana pokoleniowa musi nastąpić. Jednak jeśli będziemy potrzebni reprezentacji, to oczywiście będziemy grać.

Czy to oznacza, że powoli zbliża się koniec twojej kariery? W Vive Tauron Kielce grasz nadal, jednak twój kontrakt z tą drużyną w przyszłym roku się kończy. 
Z reprezentacją jest tak, jak wspominałem. Jeśli mowa o drużynie, to tak, mój kontrakt wygasa z dniem 1 lipca przyszłego roku. Jednak trwają rozmowy z prezesem klubu. Istnieje możliwość przedłużenia kontraktu o kolejny rok.   

Planujesz go przedłużyć?
Na razie jest to tylko propozycja. Wymaga przemyślenia i przedyskutowania z moją małżonką. Padały pytania, czy ewentualne wyjazdy zagraniczne wchodziłyby w grę w ramach tego kontraktu. Ja jestem osobą, która niczego nie wyklucza, jednak wolelibyśmy zostać w kraju.

Masz zamiar w najbliższym czasie odnieść się do informacji pojawiających się w mediach,
mówiących o rzekomym końcu twojej kariery?
Myślę, że tak. W internecie pojawia się wiele krzywdzących opinii. Ludzie oceniają mnie, mówiąc, że nie chcę grać w reprezentacji. Moim zdaniem jest to niesprawiedliwe, ponieważ jestem na każde wezwanie trenera, gdy tylko zajdzie potrzeba.

Czytasz czasem opinie zamieszczane w internecie, na temat meczów, w których bierzesz udział?
Szczerze mówiąc, od 10 lat w ogóle nie czytam komentarzy na temat gry mojej drużyny, obojętnie czy wynik meczu był pozytywny czy negatywny. Przestało mnie to interesować. Uważam, że sam jestem samokrytyczny w stosunku do siebie i wiem, kiedy zagrałem dobrze, a kiedy wręcz przeciwnie. Komentarze w niczym mi nie pomagają.
Mimo to, chyba niemożliwym jest, żeby żadne opinie do ciebie nie docierały…
Oczywiście, że docierają.

I jak na nie reagujesz?
Najlepiej pamiętam, jak to wyglądało po ostatnich Mistrzostwach Europy. Wszyscy liczyli na medal. Niestety, nie udało się. W mediach byliśmy nazywani „nieudacznikami” albo i gorzej. Było nam po prostu przykro. Jednak zderzyliśmy się z bardzo pozytywną reakcją kibiców. Po meczu, ale również i później, ludzie pozdrawiali nas i rozumieli, że tak po prostu czasami się dzieje. Takie sytuacje są bardzo motywujące do treningów i dalszej gry. Są ważniejsze niż kilka niepochlebnych tytułów prasowych.

Jesteś bardzo mało aktywny w internecie. Nie prowadzisz swojego profilu na facebooku, instagramie ani tweeterze. 
Cały mój czas poświęcam głównie dla rodziny i sportu. Trudno by mi było angażować się jeszcze w aktywne działanie w mediach społecznościowych. Aby tam zaistnieć, trzeba być bardzo aktywną osobą, co wymaga sporo
czasu. Dlatego też podjąłem decyzję, że swój wolny czas wolę poświęcić synkowi i żonie, ponieważ nie mam go zbyt wiele. 

Mimo tak małej ilości czasu, zdarzyło ci się kilkakrotnie pojawić na ekranach telewizorów. Występ w serialu Rodzinka.pl, w jednym ze skeczy kabaretu Paranienormalni czy też w programie „Mamy cię”.
To były takie „jednorazowe strzały”. O udziale w „Mamy Cię” tak naprawdę sami nie wiedzieliśmy. Zostaliśmy wezwani na spotkanie ze strony klubu z potencjalnym inwestorem- na tym też polegał żart ze strony twórców programu. Cała akcja trwała zaledwie 3 godziny i odbywała się w Kielcach. Często jest tak, że na tego typu występy jesteśmy kierowani na potrzeby promocji klubu czy też reprezentacji. Tak było również z gościnnym udziałem  „Rodzince.pl”. Super przygoda, jednak nagranie trwało zaledwie godzinę. 

Czyli sami nie decydujecie o tym, gdzie występujecie? Musicie to robić w ramach kontraktu podpisanego z klubem lub jako członkowie reprezentacji?
Końcową decyzję o tym, czy weźmiemy w czymś udział, czy też nie, podejmujemy sami. Jednak propozycje wychodzą głównie ze strony klubu lub reprezentacji. 

Czy w sytuacjach codziennych często jesteś rozpoznawalny?
Akurat na rozpoznawalność nie mogę narzekać. Bardzo często spotykam się z pozytywną reakcją ze strony kibiców i ludzi, którzy pozdrawiają na ulicy. Podczas górskich wycieczek, zdarza się że jestem proszony na szlaku o wspólne zdjęcie czy też autograf. Często jest to denerwujące dla mojego syna, który chciałby mieć mnie czasem tylko dla siebie.

Popularne nazwisko pomaga w życiu czy utrudnia?
Czasami pomaga, a niekiedy utrudnia. Ja rzadko wykorzystuję swoje nazwisko do pomocy w życiu. Uważam, że wszyscy powinni być traktowani tak samo, bez względu na to jaki zawód wykonują i kim są. Ale oczywiście osoby rozpoznają mnie i zdarzają się różne sytuacje. Czasem podczas wizyty u lekarza jestem wzywany wcześniej do gabinetu, bez kolejki. Wtedy jest mi po prostu głupio.

A na studiach pomaga?
Chyba tak. Wykładowcy zwracają uwagę na to, że jestem osobą, które nie ma czasu żeby pojawiać się na wszystkich zajęciach. Mam więc możliwość studiowania w domu i zaliczenia przedmiotów pojawiając się na uczelni dość sporadycznie.

Studiujesz na AWF-ie w Wrocławiu, jesteś w trakcie studiów magisterskich. Czy studiowanie ma jakiś związek z tym, co chcesz robić po zakończeniu kariery sportowca? Chyba nie zostaniesz wuefistą?
Praca z młodzieżą sprawia mi przyjemność. Trzeba szukać jakiegoś pomysłu na siebie, bo wiem, że w pewnym momencie przestanę zawodowo uprawiać sport, Wydaje mi się, że praca nauczyciela też nie jest najgorsza.

Wybacz, ale trudno mi uwierzyć, że osoba, której zarobki notowane są na 17 tys. euro miesięcznie, podejmie się pracy w szkole za diametralnie mniejsze pieniądze.
Sumy podawane przez media to są jedynie spekulacje, bo jak wiemy, w dzisiejszych czasach najlepiej sprzedaje się sensacja. Informacje dotyczące zarobków znanych osób skupiają duże grono zainteresowanych, to normalne. Nie są one tak wysokie, jak podają media, ale nie można narzekać.

W wywiadach wspominasz, że po powrocie ze zgrupowań pomagasz żonie w sprzątaniu i innych obowiązkach domowych. Nie chwalisz się też markowymi ubraniami, luksusowymi, zagranicznymi wakacjami. Można pomyśleć, że kreujesz siebie jako ‘’przeciętnego człowieka”. Przecież wszyscy
wiemy, że możesz sobie pozwolić na znacznie więcej niż inni…
Jak widzisz, jestem normalną osobą. W domu naprawdę sprzątamy razem, staramy się utrzymywać porządek i tego też uczymy naszego syna. Ja i moja żona zostaliśmy w ten sposób wychowani. Przed twoim przyjazdem pracowałem nawet trochę w ogrodzie, żeby przygotować go na zimę. To, co mówię w wywiadach to prawda. My po prostu jesteśmy normalną rodziną.

Jesteś osobą, która nie lubi upubliczniać swojego życia rodzinnego. Jednak twoi rodzice w 2007 roku wpuścili dziennikarzy do domu, a ci opublikowali zdjęcia, na których widać jak twoja rodzina kibicuje twojej drużynie podczas meczu.
Wydaje mi się, że wtedy to akurat mama chciała zostać „gwiazdą medialną”. Przystała na tę propozycję ze strony dziennikarzy. Ja wolałbym, żeby takie momenty zostawały w rodzinie i nie wychodziły poza nią. Na szczęście tata jest osobą asertywną, która podchodzi do wielu spraw z dystansem. Kiedyś opowiadał mi, że podczas spotkania, na którym moja rodzina kibicowała mi podczas meczu, przyjechała telewizja. Chcieli nagrać ich podczas oglądania rozgrywek. Poprosili ojca o możliwość nagrania jego reakcji, chcieli jednak to zrobić jeszcze przed zakończeniem meczu. Oczekiwali od niego udawanego zachowania zarówno w sytuacji mojej wygranej, jak i porażki. Tato zdecydowanie zaprotestował. Szanuję w nim to, że pomimo presji, potrafi powiedzieć „nie”.

Jak sobie radzisz z przegraną?
Plusem sportu jest to, że nawet jak zawiodę podczas meczu, to wiem że za kilka dni będzie następny i wtedy mam szansę się poprawić. Jestem osobą, która bardzo przeżywa każde spotkanie, bez względu na wynik. Analizuję swoją grę, staram się wracać do sytuacji, w których mogłem inaczej postąpić. Mam wtedy sporą burzę w głowie. Aneta (żona), która również grała w piłkę ręczną, wie
i rozumie, że po meczu i przed nie ma sensu zaczynać tematu piłki ręcznej. Jestem raczej skryty i analizuję wszystko sam ze sobą. 

Na takie pytania ze strony dziennikarzy również nie odpowiadasz?
Po meczu, pod wpływem silnych emocji, często mówię coś, czego nie jestem wtedy w stanie do końca przemyśleć. Wydaje mi się, że oni właśnie tego oczekują- chcą wycisnąć z nas jakieś emocje. Z wiekiem każdy się uczy, że trzeba analizować swoje wypowiedzi lub unikać ich od razu po meczu, ponieważ wypowiedziane słowa mogą zostać obrócone przeciwko tobie. 

Myślałeś kiedyś o tym, żeby zrezygnować z zawodowego uprawiania sportu?
Oczywiście, że tak. Granie w klubie i reprezentacji wiąże się z dużym poświęceniem. Ten czas mógłbym spędzać z rodziną. Teraz, kiedy chłopaki z reprezentacji będą przygotowywać się do Mistrzostw Świata, pozwolę sobie na te 2-3 tygodnie urlopu. Tak naprawdę przez wiele lat tego nie miałem. Dlatego też czasami pojawiało się zwątpienie. Zastanawiałem się czy mam siłę i ochotę, aby nadal pomagać reprezentacji. Jednak trwało to 1-2 dni i później znów wracał dawny zapał do reprezentowania kraju. 

Twój syn nie ma żalu, że taty często nie ma w domu?
Myślę, że trzeba by było jego zapytać. Filip jest osobą bardzo aktywną, więc może nie zauważam tego, że chciałby ze mną spędzać więcej czasu. Jednak czasem mówi mojej żonie, że wolałby żeby tata częściej był w domu. Z jednej strony jest to dla mnie bardzo miłe, a z drugiej mam do siebie żal, że nie mogę być w domu tak często, jakbym chciał. Jednak w dzisiejszych czasach chyba większość rodzin ma taki problem.

Jak spędzasz wolny czas z rodziną?
Wracając do domu mam ok. 2 dni wolnych, potem zaczynają się treningi. Te wolne chwile
staramy się spędzać aktywnie. Wsiadamy na rowery i jedziemy na przejażdżkę, spacerujemy, zwiedzamy, czasem też pływamy na kajakach. Filip uwielbia wspinać się na ściance. Staramy się z żoną mu w tym towarzyszyć, choć wspinaczka jest dla mnie bardzo trudna. Rożnie wykorzystujemy nasz czas, jednak nie lubimy go tracić na siedzenie przed telewizorem.

Potrafisz wybrać jeden mecz, który był dla ciebie najważniejszy?
Chyba nie. Tych ważnych meczy było naprawdę dużo w mojej karierze. Przykładowo, ostatni mecz o awans do igrzysk olimpijskich. Następnie mecz na igrzyskach, który decydował o zakwalifikowaniu się do półfinału. Tam akurat nie poszło mi najlepiej. Rewelacyjnie zagrał Piotrek Wyszomirski, który zastąpił mnie i doskonale poradził sobie w dwóch kolejnych meczach. W sumie ostatnio najważniejsze było dla nas zdobycie medalu na igrzyskach. Niestety, nie udało się.

Skoro już wspomniałeś o Piotrku Wyszomirskim… Nie boisz się, że jest on dla Ciebie sporą konkurencją i może cię wkrótce ‘’wygryźć”?
Na pewno trzeba to traktować jako konkurencję. Choć ja do tego tak nie podchodzę. Dla mnie od zawsze najważniejsze było żeby przede wszystkim wygrywała drużyna. Nie liczyło się dla mnie, żebym tylko ja występował, bo to nie jest najważniejsze. Oczywiście istotnym jest, aby dobrze grać. Bo jeśli zawodnik jest słaby, to nie podpisze następnego kontraktu. Mimo to należy pamiętać, że najważniejszy jest zespół.

Masz 38 lat. Wielu sportowców w tym wieku rezygnuje z zawodowego grania. Chcą spędzać ten czas z rodziną. Chcą po prostu odpocząć. Nie myślałeś żeby też tak postąpić?
Nawet jeśli zrezygnuję z kariery to i tak będę zajmował się czymś innym. Piłka ręczna to nie jest dyscyplina, która przynosi aż tak duże zyski. Nie będę w stanie utrzymywać siebie i swojej rodziny z tego, co dotychczas
zarobiłem. Koniec mojej kariery powoli nadchodzi i muszę się przygotować na to "drugie życie", które będzie związane ze sportem albo z czymś zupełnie innym.
Jednak od zawsze jestem fascynatem sportu i piłki ręcznej, więc trudno powiedzieć, że z dnia na dzień z tego zrezygnuję. Choć czasami chciałbym się całkowicie odciąć od sportowego środowiska i być jak najdalej od niego.

Masz już jakieś konkretne plany dotyczące tego, co chciałbyś robić po zakończeniu kariery sportowca?
Konkretne plany to chyba jeszcze za dużo powiedziane. Jestem w trakcie pewnych
rozmów i działań z tym związanych, ale nie jest to w pełni sprecyzowane. Dlatego też nie chciałbym o tym jeszcze głośno mówić. 4 lata temu organizowałem obóz sportowy dla dzieci z domu dziecka. Sprawiło mi to dużo frajdy, jednak wymagało sporo czasu i zaangażowania. Tego typu działania planuję w przyszłości połączyć z moją pracą. Tyle mogę powiedzieć na ten moment.  

Jak w takim razie będzie wyglądało życie Sławomira Szmala za 30 lat?
Domek na wsi i spokój, chyba w tym kierunku. Jednak czas pokaże, jak wszystko się potoczy… 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz