sobota, 18 marca 2017

Kończ waść, czyli słów kilka o Panu w przydługiej kurtce...

Blisko 21 lat temu, gdy Arsenal obejmował nieznany wówczas szerszej publiczności francuski menadżer, Arsene Wenger wielu miało wątpliwości czy zdoła on wyciągnąć klub ze słabszego okresu w jakim się znalazł pod rządami Bruce’a Riocha. Już pierwszy sezon Francuza pokazał, że pod ręką Wengera Kanonierzy mogą wrócić do walki o najwyższe cele. Sezon 1997/98 to dominacja The Gunners na angielskich boiskach, zdobyli mistrzostwo i puchar Anglii. Tamta kampania pokazała, że nowatorskie na tamte czasy metody pracy Wengera dają genialne efekty.



A teraz powiedzmy to co trzeba powiedzieć, te sukcesy miały miejsce 19 lat temu, w futbolu to cała wieczność. Jak wiele wtedy topowych zespołów tuła się obecnie po niższych klasach rozgrywkowych w swoich ligach? Myślę, że każdy fan futbolu z łatwością wymieni kilka takich ekip.

Kibicowanie Arsenalowi Londyn to najtrudniejsze hobby na świecie i potwierdzi to każdy, kto wspiera ekipę z Emirates Stadium. Ilość cierpliwości, którą trzeba włożyć w kibicowanie jest i była ogromna, jednak w tym sezonie nawet najbardziej cierpliwi fani Kanonierów ją stracili. Nie muszę w tym miejscu przytaczać wyników z pojedynków w Lidze Mistrzów z Bayernem czy tego, że na 5 ostatnich ligowych spotkań londyńczycy wygrali tylko jedno, ze znajdującym się w strefie spadkowej Hull City.  


„Nową nadzieją” dla Arsenalu miał być transfer Mesuta Ozila z Realu Madryt w 2013 roku za około 45 milionów euro. Co więcej przyjście Niemca miało być zapowiedzią czekających Arsenal poważnych wzmocnień kadry. Dziś widzimy, że kolejne duże transfery nie przełożyły się na powiększenie gabloty klubowej o puchar za wygranie Premier League. Nie możemy jednak winić piłkarzy za to, że ich trener w którymś momencie się zagubił.

Klub przestał się rozwijać, bo jego sternik stanął w miejscu. Puchar Anglii i Tarcza Wspólnoty, którą Kanonierzy zdobywali dwa lata z rzędu, w 2014 i 2015 paradoksalnie zamiast pomóc zrobić krok do przodu tylko pogorszyła sprawę. Arsene Wenger uwierzył, że idzie dobrą drogą i sprowadza swój klub na właściwe tory. Jak już wiemy do niczego takiego nie doszło. Po wzlotach jakimi okazały się wymienione przeze mnie sukcesy wróciliśmy do typowego scenariusza, który kibice znają już na pamięć. Arsenal odpada w 1/8 finału Ligi Mistrzów i po nowym roku praktycznie nie ma szans na zdobycie Mistrzostwa Anglii. Co prawda nadal pozostają nadzieje na zdobycie Pucharu Anglii, jednak w obecnej formie londyńczyków nie ma co liczyć na pozytywny rezultat w półfinale.


Patrząc przez pryzmat ostatnich lat najgorsze co może spotkać Arsenal w trwającej kampanii to sukces w rozgrywkach o krajowy puchar. Taki rezultat może po raz kolejny wielu osobom zamydlić obraz całego sezonu i pozwolić na danie kolejnej szansy francuskiemu menadżerowi.


Osiągnięć Arsene’a Wengera nic nie jest w stanie wymazać, jednak obecna sytuacja niszczy jego wizerunek i role jaką odegrał w historii Arsenalu. To przykre patrzeć jak upada legenda bo moim zdaniem tak wygląda obecnie sytuacja Francuza, jednak nadszedł czas pożegnania się z północnym Londynem, który mimo wszystko bardzo wiele zawdzięcza Panu w przydługiej kurtce. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz